"KUTAS" MICKIEWICZA, CZYLI... O WULGARYZMACH W LITERATURZE
"Przekleństwo (...)
jest ostrzem dla miecza – i rdzą dla łańcucha".
Antoni Lange
UWAGA! TEKST ZAWIERA WULGARYZMY
Współczesny pisarz Janusz Rudnicki, nie bez poczucia dumy narodowej, zauważa: „Wulgaryzmy to maszty statku języka polskiego. Na nich dopiero rozpiąć można czyste, białe żagle mowy wysokiej. (…) właśnie ich zazdroszczą nam Czesi. Tego, ile przedrostków dodać można do tych dwóch czasowników wyrażających w zasadzie rytmiczny ruch biodrami. I za każdym razem znaczenie będzie inne.” Rzeczywiście, wystarczy dodać dowolny formant, aby zmienić ich (czasowników) znaczenie, np. przejebać – stracić, zajebać – ukraść, zjebać – zepsuć, pojebać – pomieszać, ujebać – uciąć, oblać komuś egzamin, wjebać – zjeść, pobić; podobnie rzecz się ma z "pierdolić". (Co ciekawe, według Etymologicznego słownika języka polskiego Andrzeja Bańkowskiego słowo "pierdolić" było przed XIX wiekiem „słowem całkiem «przyzwoitym», używanym i w salonach, dla eufonii swojej”; dla przykładu Józef Wybicki w liście z 1783r. pisze: „co ona pierdoli?”, pytając adresata o sens wypowiedzi pewnej damy; stąd wniosek, że kiedyś "pierdolić" znaczyło jedynie "gadać bez sensu").
A poeta Jacek Podsiadło formułuje w obronie wulgaryzmów następującą „filozofię” nadużywania tych ekspresywnych form wypowiedzi: "O wulgaryzmy walczę jak o wszystko inne. O wolność słowa po prostu. Bo ja kocham słowo, uwielbiam polski język. A wśród jego bogactw są też wulgaryzmy. [...] trzeba odróżnić, kiedy jest czas i miejsce na rzucanie mięsem, kiedy - jak to nazywają w Rosji - „nienormatywna leksyka” jest nośnikiem agresji i chamstwa, a kiedy zupełnie czego innego".
Znamienne, że przeciętni użytkownicy języka, nieświadomie solidaryzując się z Podsiadłą, wulgaryzmów najczęściej - aczkolwiek bezrefleksyjnie - używają w mowie, a rzadko - w piśmie. Być może z obawy przed ujawnieniem swoich rażących braków w edukacji polonistycznej. No bo jak "to" napisać: przez "h" czy "ch"? Na marginesie mogę dodać, że w praktyce szkolnej wulgaryzmy bywają pomocne w tłumaczeniu zawiłości gramatycznych. Ot, choćby w rozstrzyganiu dylematu: "w cudzysłowie" czy "w cudzysłowiu"? Oczywiście: "w cudzysłowie". Tak, jak "w dupie"!
Czym jest wulgaryzm? Znawca tematu, prof. Maciej Grochowski, proponuje następującą definicję: „Wulgaryzm to jednostka leksykalna, za pomocą której mówiący ujawnia swoje emocje względem czegoś lub kogoś, łamiąc przy tym tabu językowe“.
Co ciekawe, polszczyzna oswajała nas z wulgaryzmami od swoich początków. Słowo kurwa pojawia się już w zapiskach z początku XIII wieku, a jednym z najstarszych, udokumentowanych przysłów jest sentencja: „Kto nie ma kurwy w swym rodzie, tedy to zmaż”. Najpopularniejszy wulgaryzm - w swej podstawowej definicji słownikowej - ma także staropolskie, najczęściej rubaszne, literackie ujęcia. I tak np. roztropny Rej doszedł do wniosku, że „nie masz tak zamku s twardego żelaza / By przezeń kurwa s kotką nie wylazła”. A w jednej z fraszek "ojciec poezji polskiej" ze złośliwą satysfakcją szydził z pewnego krótkowzrocznego matematyka:
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.
Jan Kochanowski, "Na matematyka"
Od XVI wieku wyraz "kurwa" powszechnie funkcjonował już jako wulgaryzm. Wbrew obiegowej opinii, etymologicznie słowo to nie pochodzi od łacińskiego "curvus", ale wywodzi się z języka prasłowiańskiego, pierwotne oznaczało prawdopodobnie kurę lub kokoszkę. Według prof. Walerego Pisarka słowo powstało od *kurъ w znaczeniu kogut, a jego użycie w stosunku do lubieżnej kobiety powstało przez analogię do jego zachowania.
Współcześnie "kurwa" (zdaniem cytowanego już Macieja Grochowskiego słowo "krótkie i dźwięczne") jest najbardziej rozpowszechnionym wulgaryzmem, ale jego użycie często sprowadza się do partykuły emfatycznej, czyli służy podkreśleniu emocjonalności pustej semantycznie wypowiedzi. "Słownik polszczyzny rzeczywistej", wrocławsko-łódzkiego zespołu naukowego o nazwie janKomunikant, podaje słowo "kurwa" w czterdziestu siedmiu funkcjach komunikacyjnych, takich jak: zachwyt, dezaprobata, groźba, złość, pogarda, rozładowanie napięcia, a także zwykły dżingiel (fonetyczny przerywnik; parenteza). Nic dziwnego, że hasłem, które uruchamia windę w "Seksmisji" (reż. J. Machulski) jest... Zgadliście. "Kurwa mać!".
Wróćmy do przeglądania wulgaryzmów z perspektywy historycznoliterackiej. Podobno Aleksander hr. Fredro, gdy był w złym humorze (co zdarzało się dość często), okropnie świntuszył. Na przykład w poemacie "Sztuka obłapiania" (pierwotny tytuł "Sztuka jebania"), wydanym w 1817 roku, radził:
Jeb, Młodzieńcze, jeb, lecz miej zwyczaj drogi,
Ze świecą kurwie patrzeć między nogi.
A w "Baśni o trzech braciach i królewnie" zaanonsował się jako językowy pornograf, dając "dziatwie pouczenia/O rozkoszach chędożenia" i nie pozostawiając zbyt wiele wyobraźni czytelnika:
Zaraz ją za piczę łapie
I minetę tęgo chlapie.
Język jego na kształt węża
To się spręża, to rozpręża,
To się wije jak sprężyna,
W pizdę wwiercać się zaczyna,
To po wierzchu, to od środka.
Kręci na kształt kołowrotka,
To się zwija znów jak fryga,
że gdy patrzeć — w oczach miga.
Nawiasem mówiąc, w młodości autor "Ślubów panieńskich" lubował się w swawolnych erotykach i obscenicznych rymowankach, które przyniosły mu niejaką sławę wśród znajomych i przyjaciół:
Nie tak, jak ja przy tobie. Prawdziwa niedola:
Chuj opadł, jajca stęchły, ciężkaż moja dola.
A. Fredro, "Zaślubiny Idzi"
Niestety, przy okazji muszę obalić kolejny mit: Fredrze często przypisuje się autorstwo tzw. XIII księgi "Pana Tadeusza", opisującej z użyciem mnóstwa wulgaryzmów noc poślubną Tadeusza i Zosi, ale jej autorem jest prawdopodobnie XIX-wieczny satyryk Włodzimierz Zagórski.
Niespodziewanie, również poeci dworskiego baroku nie stronili od wulgaryzmów. Jan Andrzej Morsztyn z subtelnością właściwą współczesnym internetowym hejterom charakteryzował pewne „Małżeństwo”:
Sameś skurwysyn, kurwa twoja żona,
Tak się ty diabłu godzisz jak i ona:
Gracie oboje, oboje pijecie,
Wzajem kradniecie, wzajem się bijecie.
Gdyście tak równi i tak siebie godni
Jak wiecheć zadku czemuż tak niezgodni!
Ten sam Morsztyn - mistrz wirtuozerskich konceptów i kwiecistego stylu - wystawił poetycki nagrobek "kusiowi” (czyli... obyczajnie byśmy powiedzieli "przyrodzeniu", bez ogródek - "kutasowi"), dla którego Mesalina (cesarzowa rzymska) "wolała kurwą zostać niż cesarską żoną". Nie znała dotąd literatura polska takiej boleści. Co tam Kochanowski wylewający "łzy Heraklitowe", po kusiu "płaczą dziewczęta, panny, mężatki i wdowy,/Płacze wszystka spodnia płeć, wszystkie białogłowy". Skąd ta rozpacz?
On ociec wszystkorodny, co przez sztychy swoje
Wszystkim otwierał ludziom do życia podwoje;
On twórca umarł dziwny, on tak płodny tata,
Który wszystkie napełnał pustki tego świata.
Bez niego płodność swoją utraci stworzenie
I świat na obrzydliwe przyjdzie spustoszenie,
Bez niego nie masz żadnej z białogłową zgody,
Bez niego i w małżeństwie nie pytaj wygody;
On dwie różne osoby w jedno ciało łączy,
Gdy go tak ciasno wepchną, że się z niego sączy.
J.A. Morsztyn, "Nagrobek kusiowi"
Przy wierszach Morsztyna "Pięćdziesiąt twarzy Greya" to co najwyżej czytanka-przytulanka słodka jak nutella. Bo weźmy np. fraszkę ”Paszport kurwom z Zamościa” ujawniającą losy haremu Jana "Sobiepana" Zamoyskiego (wnuka słynnego hetmana wielkiego koronnego i założyciela Zamościa; epizodycznie pojawia się w "Potopie" Sienkiewicza):
Zośka z Zamościa, Baśka z Turobina,
Jewka ze Zwierzyńca, z Krzeszowa Maryna.
Te cztery kurwy z piątą panią starą,
Pod dobrą idą na wędrówkę wiarą,
Służyły wiernie, póki pański długi
Kuś potrzebował ich pilnej usługi.
Teraz, że ślubne związki zwarte z żoną,
Precz ich zapewne od dworu wyżoną.
Zresztą Morsztyn rzucał "kurwami" równie chętnie jak Magda Gessler garnkami. Tak oberwało się niejakiej Zośce. I to dwukrotnie. Po raz pierwszy za pazerność:
Bo jak się zbytnio twą chciwością urwę,
Pośle po gładszą a po tańszą kurwę.
J. A. Morsztyn, "Do Zośki"
I po raz drugi za dobrą znajomość męskiej anatomii i tajników "ars amandi":
Gdy weźmie w rękę kusia nasza Zosia, snadnie
I jako go szacować, i co waży zgadnie.
J.A. Morsztyn, "O Zośce"
Również XVII-wieczny poeta i moralista Wacław Potocki, na co dzień zatroskany losami Rzeczyospolitej, lubił czasami ostro pojechać po bandzie:
Skoro się tej ukłoni, przyszedszy do drugiej,
Też jej od pana chuja zaleca usługi.
Wacław Potocki, "Próba na panny"
A nasz wieszcz narodowy?! Ten to dopiero miał fantazję i w "Panu Tadeuszu" kazał mężczyznom chodzić z "kutasami" na wierzchu:
(…) Klucznikiem siebie tytułował,
Iż ten urząd na zamku przed laty piastował.
I dotąd nosił wielki pęk kluczów za pasem,
Uwiązany na taśmie ze srebrnym kutasem.
I ponownie w tym miejscu, gdy Sędzia Soplica przygotowuje się do snu:
Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity,
Przy którym świecą gęste kutasy jak kity,
Z jednej strony złotogłów w purpurowe kwiaty,
Na wywrót jedwab czarny, posrebrzany w kraty;
Pas taki można równie kłaść na strony obie:
Złotą na dzień galowy, a czarną w żałobie.
Jakby tego było mało w balladzie "Popas w Upicie"... A zresztą przeczytajcie sami:
(…) Obok siedział młody
We fraku z samodziału, krojem nowej mody,
Fryzował sobie czubek, kołnierzyk, a czasem
Bawił się z pływającym u buta kutasem.
Ale... zaraz, zaraz. W przypadku mickiewiczowskiego "kutasa" mamy do czynienia z pejoratywizacją, czyli nadawaniem wyrazom znaczenia ujemnego (pejoratywnego). "Kutas" to dawne określenie frędzla, ozdoby szmuklerskiej w postaci pędzla z nici lub sznureczków. (Gwoli ścisłości, Mickiewicz używał tego słowa w języku codziennym w znaczeniu dzisiejszym, czyli wulgarnym. Antoni Edward Odyniec w "Listach z podróży" relacjonuje wędrówkę Mickiewicza po Alpach pewnego jesiennego deszczowego dnia, fakt ten przemoknięty wieszcz kwituje stwierdzeniem: "Kutas, kto podróżuje w jesieni"). U Flauberta natomiast - w tłumaczeniu Alfreda Iwieńskiego z 1912 roku - mężczyźni noszą kutasy przy ... czapce: "Wyjął z czapki wełnianej z szarymi kutasami list", "(...) z którego się zwieszał na cieniutkim sznurku złoty kutas na podobieństwo żołędzi. Czapka była nowa" (oba cytaty z powieści "Pani Bovary"). Podobnie jest u Fredry w "Dożywociu":
Łatka
Wszakżem czapkę dał z kutasem,
Czapkę piękną.
Filip
Grat obdarty,
Chyba wróble straszyć czasem.
Łatka
Ale kutas!…
Filip
Piękna czapka.
Łatka
Ale kutas!…
Filip (ironicznie)
Luba! miła!
I cóż miałem z tego datku?
Łatka
Ale kutas, kutas, bratku…
Filip
Cóż u diabła z tym kutasem!…
Jan Piotr Norblin, Szlachcic polski, XVIIIw.
Wikimedia commons
Zjawiskiem odwrotnym do pejoratywizacji jest melioratywizacja, czyli proces, w którym leksem o zabarwieniu negatywnym staje się neutralny. Przykładem może być wyraz "kobieta", który pochodzi od staropolskiego „kob”, czyli chlew bądź „koba” – kobyła (kobieta to ta, która służy przy korycie, zajmuje się chlewem)1. Jak dowodzą językoznawcy, morfem „-eta” jest zgodny z końcówkami ówczesnych (XVI w.) imion: Elżbieta, Greta. Jeszcze w XVII w. było to określenie przynależne do stylu niskiego, obelżywe i stosowane jako wyzwisko (dodatkowo opatrywane epitetami: nikczemna, plugawa, szpetna). W zachowanych tekstach białogłowy skarżą się, że ku większemu zelżeniu kobietami [nas] zowią (M. Bielski, „Sejm niewieści”, 1586). Dopiero od połowy XVIII wieku wyraz „kobieta” zaczął być używany w znaczeniu neutralnym. Świdectwem tych przemian jest słynna sentencja Krasickiego z "Myszeidy": My rządzim światem, a nami kobiety. Słowo to wyparło staropolską „białogłowę” oraz „niewiastę" i zostało spopularyzowane w polszczyźnie przez wielkich romantyków. (W "Panu Tadeuszu" skromna Zosia co prawda powie: Jestem kobietą, rządy nie należą do mnie, ale już harda Telimena z dumą rzuci w stronę nieudolnego podrywacza: Z łaski Bożej, dość, Hrabio: ja jestem kobietą).
Proces kolokwializacji języka (i związanej z nim wulgaryzacji) nasila się w XX-leciu międzywojennym. Wystarczy sięgnąć po utwory Tuwima. U najbardziej znanego poety grupy Skamander tekstów kontrowersyjnych nie brakuje. Oprócz skandalizującej "Wiosny", zawierającego "extra bluzgi" poematu "Bal w Operze" i wiersza "Całujcie mnie wszyscy...” (wiadomo gdzie), na uwagę w tym kontekście zasługuje utwór „Na pewnego endeka, co na mnie szczeka”:
Próżnoś repliki się spodziewał
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet "Pies cię jebał",
bo to mezalians byłby dla psa,
a także fraszka stylizowana na Kochanowskiego:
Piotr miał cię za swą dziką żądzę,
Jan za to, że jest piękny ciałem,
Alojzy miał cię za pieniądze,
Ja — zawsze cię za kurwę miałem.
J. Tuwim, "Do jednej"
Z literatury czasów PRL-u warto przypomnieć kontrowersyjną (wówczas!) twórczość Andrzeja Bursy i Rafała Wojaczka, poetów niegdyś kultowych. Charakterystyczny dla obu autorów jest bunt wobec mieszczańskiego społeczeństwa, skrajny nihilizm oraz demaskatorski opis rzeczywistości, dokonujący się w konwencji turpizmu:
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 reportaże
o perspektywach rozwoju małych miasteczek
ale
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
mam w dupie małe miasteczka
Andrzej Bursa, "Sobota"
"Przerażający bełkot francuskiego szaleńca, w którym nekrofilia, gwałt połączony z morderstwem księdza, profanacja ołtarza i hostii, odrażające okrucieństwo i fascynacja fekaliami łącza się w monstrualnych opisach, z których nie sposób zacytować choćby niewielkiego fragmentu" - tak zawartość "bruLionu" (najbardziej rewolucyjnego czasopisma okresu transformacji ustrojowej) recenzował jeden z konserwatywnych krytyków. Odpowiedzią na zarzuty tych, którzy odmawiali poezji „bruLionowej” jakiejkolwiek idei (np. Julianowi Kornhauserowi), był wiersz Marcina Barana, Marcina Świetlickiego i Marcina Sendeckiego pt. "Wiersz wspólny (półfinałowy)":
Napisalibyśmy wiersze
Pełne niezłych idei
Lub jakichkolwiek
Ale, drogi Julianie,
Żadna nie stoi za oknem.
Tak, za oknem ni chuja idei
Z "bruLionem" związani byli twórcy uważani dziś za "klasyków nowej literatury polskiej": Miłosz Biedrzycki, Izabela Filipiak, Natasza Goerke, Manuela Gretkowska, Jacek Podsiadło, Piotr Siemion i Marcin Świetlicki (ten ostatni jest także wokalistą zespołu Świetliki; poniżej kultowa dla mojego pokolenia "Nieprzysiadalność” z licznymi "wiązankami", którymi obdarowywany jest adresat liryczny).
Współczesna proza, naśladująca językową rzeczywistość, nader chętnie kąpie się w wulgaryzmach i przekleństwach. Na przykład w "pierwszej polskiej powieści dresiarskiej", czyli "Wojnie polsko-ruskiej pod flagą biało-czerwoną" (2002) Doroty Masłowskiej roi się od różnego rodzaju "kurew" ("gotykkurwa", "kurwa nędza", "kurwa morska", "kurwa babilońska"), w "Królu" (2016) natomiast Szczepan Twardoch zdradza niepokojące objawy "kutasomanii" (obok banalnego "chuja z wąsem", a nawet "chuja z rękami" pojawia się ciekawa inwektywa "chuju rybi"). Gdyby ktoś miał wątpliwości semantyczne dotyczące tego elementu męskiej anatomii, Twardoch służy pomocą: Chuj stoi, kutas wisi.
W wierszu Piotra Czerskiego "dopisek" czytamy:
Jechałem nocnym autobusem
widziałem studentów
i dresiarzy widziałem.
mówili: chyba się w tobie
zakochałem, mała, mówili:
chyba się w tobie zajebałem,
dziwko. Zrozumiałem: język
także nie ma nic do rzeczy.
Owszem, język ma wiele do rzeczy. Pisarz i poeta Jacek Dehnel w jednym z wywiadów przyznał, że "wulgaryzmy nie są brzydkie". Brzydkie w poezji może być "serce". Brzydkie, bo wyświechtane. Wtóruje mu punkowy zespół Dezerter z furią perswadując, że "nie ma brzydkich słów, są tylko brzydkie myśli". Nawet Mata (wespół z prof. Jerzym Bralczykiem) tłumaczy w utworze "Konkubinat", że "czasem nawet wulgarne jest nieobrzydliwe". Bo klnąć można pięknie. Z pasją i fantazją. Jak bohaterowie dramatów "enfant terrible" XX-lecia międzywojennego - Witkacego, który swoim postaciom kazał wiązać słowa w pęki bluzgów :
Ty wandrygo, ty chałapudro, ty sierdaszony wądrołaju, ty chlipaku, ty kreczkawa bamflondrygo, dziamdzia twoja szać zaprzała, sturba ich suka malowana!2
A nie tak, jak wspomniany Mata, dla którego "język jest brzydki/Tak jak ta kurwa Olga/I jej stringi". Pewnie dlatego rzuca mięsem bez polotu...
I się gapiłem na cipę, myśląc
Sobie o tym
Co potrafimy językiem
Piździsko, rajtuzy
Zakładaj je dziwko.
Mata, "Konkubinat"
PKP...3 "Frrruwa twoja mać"!4
Jarosław Olczak
1. Teorię tę spopularyzował Aleksander Brückner. Inni językoznwacy słowo "kobieta" wywodzą od niemieckiego "gabetta" - towarzyszka łoża lub "kebse" - nałożnica.
2. Cytat z dramatu "Szewcy"
3. PKP - pieknie, kurwa, pięknie (oczywiście tutaj w znaczeniu ironicznym)
4. Cytat z poematu "Bal w Operze" Tuwima
BIBLIOGRAFIA
Słownik polskich przekleństw i wulgaryzmów, pod redakcją Macieja Grochowskiego, Warszawa 2002
Andrzej Bańkowski, Etymologiczny słownik języka polskiego, Warszawa 2000
janKomunikant, Słownik polszczyzny rzeczywistej (siłą rzeczy fragment), Łódź 2011
Joanna Chłosta-Zielonka, Skąd się wzięły wulgaryzmy w literaturze po 1989 roku?: obraz kultury literackiej urodzonych w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, "Prace Językoznawcze" 14/2012, s. 43-53.
Jarosław Marek Rymkiewicz, Adam Mickiewicz odjeżdża na żółtym rowerze, Warszawa 2018
http://impuls.nzsug.pl/wiersze-wulgaryzmy-seks-i-poezja
http://www.e-splot.pl
http://www.zulinski.pl/wulgaryzmy
http://pisarze.pl/eseje/8949-krzysztof-kwasizur-absztyfikanci-grubej-berty-czyli-o-wulgaryzmach-w-wierszu
https://polszczyzna.pl/kutasy-mickiewicza-czyli-rzecz-o-wulgaryzmach
https://www.facebook.com/polszczyzna/
https://culture.pl/pl/artykul/motyla-noga-psiakostka-i-inne-brzydkie-slowka