TUWIM - PIROTECHNIK SŁOWA [1]

 

"Wszyscy, którzy po nim przyszli
i wielu jego rówieśników powinno powiedzieć teraz:
My wszyscy z niego".
Jan Lechoń

 

 PIĘĆDZIESIĄT TWARZY TUWIMA

Bułhakow w "Mistrzu i Małgorzacie" napisał, że "fakty to najbardziej uparta rzecz po słońcem". Zacznijmy więc od nich. Julian Tuwim urodził się 13. września 1894 roku w Łodzi przy ulicy Widzewskiej 44 (obecnie Kilińskiego 46)  w zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego przodkowie nosili nazwisko „Towim”, co po hebrajsku oznacza „dobry”. W "Kominogrodzie" (jak nazwał przemysłową Łódź w "Kwiatach polskich") zamieszkanym przez Polaków, Żydów, Niemców i Rosjan (stąd nazwa odbywającego się od 2010 roku Festiwalu Łódź Czterech Kultur, będącego kontynuacją Festiwalu Dialogu Czterech Kultur) nasiąkał melodią różnych języków, poznawał uliczny folklor i wsłuchiwał się w miejski zgiełk:

A ja Łódź wolę! Jej brud i dym
Szczęściem mi są i rozkoszą!
"Łódź"

Już w młodości Tuwima fascynowały glosolalia: pozbawione wyraźnego sensu, aczkolwiek pięknie brzmiące układy głoskowe w  różnych egzotycznych językach. To ojciec zaraził go pasjami językoznawczymi i w roku 1909, jak sam Tuwim wyznaje, zaczął się jego ,,bzik lingwistyczny’’, z którego nie zdołał uleczyć się do końca życia (np. opanował język esperanto, ułożył listę liczebników od jednego do dziesięciu w blisko dwustu językach, a jednym z jego ostatnich pomysłów było stworzenie kolekcji elementarzy dla dzieci „z całego świata, we wszystkich językach, wszystkich narzeczach”). Dorastał wśród confetti słowników, był kustoszem czytelniczych dziwadeł, np. książek o szczurach, palindromów, kalamburów i absurdalnych językowych kuriozów. Echa tych młodzieńczych adoracji odnajdziemy w wielu ekwilibrystycznych fonetycznie i rytmicznie wierszach Tuwima.

Równie ważną, choć niejednoznaczną, rolę odegrała w jego życiu matka: „To ona nauczyła mnie poezji; kiedy jeszcze nie umiałem czytać, czytała mi najpiękniejsze wiersze polskie. To, że stałem się poetą, jej przede wszystkim zawdzięczam” – wspominał po latach. Ale jednoczesnie matka (próbowała popełnić samobójstwo, ostatnie lata życia spędziła w szpitalu dla psychicznie chorych w Otwocku) zabobonnie demonizowała ogromną skazę na lewym policzku ("myszkę") Tuwima (dlatego fotografie ukazują go z prawego profilu, a karykatury z lewego). W folklorze żydowskim istnieje przekonanie - wpajane małemu Julianowi przez matkę - że takie znamię to znak opętania przez ducha zła. Pewnie stąd u Tuwima zainteresowanie demonologią (zgromadził około tysiąca tytułów poświęconych diabłom, opublikował antologię "Czary i czarty polskie", całkiem poważnie twierdził, że na jednego człowieka przypada... 11 tys. diabłów).

"Wyrosłem w poczuciu upośledzenia i krzywdy osobistej, jaką los mi sprawił i to stało się macierzystą glebą mojej poezji". Dlatego w poezji Tuwima nawet radość życia skrywa lęk przed śmiercią, a za biologicznym witalizmem czai się zauroczenie rozpadem świata:

Odi profanum vulgus. Kościół czy kawiarnia,
Republika czy kino, wiec szewców czy armia,
naród, gmina, rodzina, uczelnia, czytelnia -
Wszystko chaos i zgroza, i pustka śmiertelna.
"Et Arceo"

"Tuwim płacili za swoje olbrzymie talenty długotrwałymi napadami przygnębienia i depresji" wspominała pisarka i publicystka Irena Krzywicka. Miał liczne obsesje i fobie. Np. panicznie bał się o zdrowie i życie żony, której - jak niektórzy twierdzili - Afrodyta mogłaby wiązać sznurowadła: „Babiacka [sąsiadka Tuwimów] umarła w połogu, więc Stefcia rodzić nie będzie" – oświadczał stanowczo Julian. Dopiero po wojnie Tuwimowie zaadoptowali dziewczynkę ocalałą z Holocaustu, 5-letnią Ewę (w 2006 r. założyła Fundację im. Juliana i Ireny Tuwim). Cierpiał na zaburzenia nerwicowe i depresję oraz - podobnie jak Prus - na agorafobię. Był również uzależniony od alkoholu. Przygodę z różnymi trunkami rozpoczął wcześnie, już w czasie nauki w łódzkim gimnazjum. Nieprzypadkowo jest autorem wierszy "Alkohol" i "Alkoholik, a jeden z młodzieńczych utworów kończy arogancką deklaracją :

Piłem... I piję... Bo pić chcę i chciałem!
Hej! przyjacielu! Nalej jeszcze wina!

W tym kontekście nie dziwi, że ten pasjonat słów, które "fermentują w przemianie" i różnych trunków (np. w Paryżu poznał smak aperitifu oxygéné, czyli absyntu) opracował "Polski słownik pijacki" zawierający "świetności mowy ojczystej w kieliszku odbite", czyli około dwóch tysięcy wyrazów mających związek z "osuszaniem butelek". A wśród jego słynnych aforyzmów odnajdziemy także taką myśl: „Zamiast pić - odkładaj w PKO. Gdy się zbierze większa sumka - przepij”.

Po przeprowadzce do Warszawy, był jednym z założycieli kawiarni artystycznej "Pod Picadorem", do której wstęp zabroniony był "osobom w stanie nazbyt trzeźwym". To tutaj swą aktywność rozpoczęła najważniejsza grupa poetycka XX-lecia międzywojennego - "Skamander". Jak wspominał Antoni Słonimski: Żartem rozpoczęliśmy działalność tej kawiarni, bo o powstaniu jej informowaliśmy plakatami rozwieszonymi w mieście z hasłem "Niech żyje dyktatura poetariatu". W "Pod Picadorem" obowiązywał dość osobliwy cennk: za 75 marek polskich goście mogli dowiedzieć się od poety, co miał na myśli pisząc wiersz, za 50 marek można było zdobyć prawo do trzyminutowej rozmowy z poetą (i to z podaniem ręki), a za jedyne 20 tysięcy marek polskich można było... napić się wódki z artystą.

Zmarł w Zakopanem w 1953r. W kieszeni jego marynarki znaleziono kartkę, na której zostało zapisane żartobliwe zdanie: „Dla oszczędności zgaście światło wiekuiste, gdyby miało mi kiedyś zaświecić”.

Tuwim był uwielbiany i nienawidzony. Dla jednych książę poetów, dla innych degenerat i  pornograf, "Paganini polskiej mowy" i "żydek łódzki", obrońca "prostego człowieka" i zdrajca ojczyzny, mistyk zafascynowany postacią Chrystusa i piewca Stalina, poeta radości życia i egzystencjalnej nędzy. Ten, który "zażydził" literaturę polską i ten, który wiersze dla dzieci oraz teksty piosenek podniósł do rangi sztuki. Poeta „rzeczy pierwszych i ostatecznych”. Autokreator i mitoman. Człowiek o wielu twarzach.[2]

OJCZYZNA - POLSZCZYZNA [3]

Na pytanie kim jest, odpowiadał:

Polak, bo się w Polsce urodziłem, wzrosłem, wychowałem, nauczyłem, bo w Polsce byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy (...) Polak, bo po polsku spowiadałem się z niepokojów pierwszej miłości (...) Polak dlatego także, że brzoza i wierzba są mi bliższe niż palma i cyprysy, a Mickiewicz i Szopen drożsi niż Szekspir i Beethoven.

Z Żydami bardzo długo nie czuł żadnej wspólnoty:

Czarni, chytrzy, brodaci,
z obłąkanymi oczyma,
W których jest wieczny lęk (...)

pisał z pogardą w wierszu "Żydzi". Dopiero Holocaust sprawił, że Tuwim zaczął się pełniej utożsamiać ze swoim pochodzeniem. (W napisanym na emigracji w 1944 roku tekście "My, Żydzi polscy" identyfikuje się się ze wszystkimi, którzy zginęli w Zagładzie).

Swoje rozumienie patriotyzmu - związane z konkretnymi miejscami i językiem, a nie abstrakcyjną ideologią - nakreślił w wierszu "Ojczyzna":

Patrzę strudzony śród dróg,
W oczu twych błękit przeczysty,
I jest w nim wszystko: i Bóg,
I Polska, i dom ojczysty.

Trudno wskazać poetę, który zrobiłby dla XX-wiecznej polszczyzny więcej niż Tuwim. Jego rewolucyjny debiut "Czyhanie na Boga" (1918) można w historii literatury porównać jedynie z pierwszym tomem wierszy Mickiewicza: obaj polską poezję "nowymi pchnęli tory". Dlatego Stefan Żeromski zawistnie napomknął, że Tuwim "w język polski tak się wgryzł, że aż przegryzł się na drugą stronę.

Po zakończeniu wojny, podjął decyzję o powrocie do kraju, za którym podczas siedmiu lat emigracyjnej tułaczki bardzo tęsknił. Pisał o nim słowami zaczerpniętymi z "biblii polskości", czyli "Pana Tadeusza":

Najukochańsza moja! Ty jesteś jak zdrowie!
Ile cię cenić trzeba – dziś najstraszniej wiem…

Bo jego ojczyzną - podobnie jak Mickiewicza - był polski język:

Wierszu, rodzona moja mowo,
Polsko, matczyne moje słowo,
I nauczyłaś go pacierza,
A potem „ty jesteś jak zdrowie.
"Kwiaty polskie"

POEZJO, NA ULICĘ! [4]

Tuwim jest poetą codzienności, rekwizytu i energii czerpanej ze zderzania się słów. Dlatego pisze "dosłownie, dobitnie, wyraźnie":

Tak jest ze wszystkim! Rzecz! Cielesna rzecz!
Dotknąć, zobaczyć, usłyszeć wprost chciwie,
Kamienie w ręce brać i rzucać precz,
Powietrza w płuca zaczerpnąć łapczywie!
"Poezja"

a brzmienie poetyckich fraz wydobywa z pulsowania krwi i fluktuacji miejskiego tłumu:

Idziesz, Poezjo! Wkrótce się zespoli
Myśl i żelazo, westchnienie i Miasto!

Liryka Tuwima ma somatyczny charakter. To poezja, która doświadcza świata, dlatego najczęściej odwołuje się do różnych zmysłów: wzroku (Mokrą czerwienią, wzburzoną,wydętą), słuchu (Brzękły miecze stalowe rozdźwiękiem srebrzystym), dotyku (Jak żądłami kłują/Ćwierkiem rozpaczliwym), węchu (Wtedy paloną kawą pachniało w kredensie).

Z jego utworów wynurza się nowy bohater liryczny - wałęsający się bez celu, "bezpański, jak pies", lubiący "gwizdać, kląć, pohukiwać na psiakrew i psiamać!" ("Ranyjulek"), więc język Tuwima karmi się logiką potocznej wypowiedzi (niekiedy dialogu) zasłyszanej na ulicy. Dlatego w jego wczesnych utworach pojawiają się kolokwializmy, wulgaryzmy, emocjonalizmy, afektonimy ("czułe słówka") i trywializmy. Tuwim nobilituje pagardzaną do tej pory leksykę, a słowa obecne wcześniej w poezji (np. serce, krew) uwalnia od symbolicznych znaczeń. Miejska scenografia często służy ukazaniu zaobserwowanych obrazków rodzajowych (np. podryw w wierszu "Colloqium niedzielne na ulicy"). Mówiąc metaforycznie to poezja "paradokumentalna", rejestrująca rozwichrzony zgiełk wielkomiejskiej ulicy, a także jej język: żywiołowy, nieokrzesany, niekiedy nienormatywny (we wspomnianym "Colloqium..." inwentaryzuje poeta powszechny błąd gramatyczny: „Szukałem panią!”). U Tuwima, mówiąc jego frazą,  "toczy się nowa składnia radosna".

Pierwsze tomiki poetyckie to spontaniczny zachwyt żarem życiem, biologią i młodzieńczym temperamentem:

- Hej, wam dziś śpiewam, silni, zdrowi, młodzi!
Pieśń, której niech się dziewczyna nie wstydzi!
Pieśń, która młodzieńcowi skrycie
Niechlujnych, głupich myśli nie nasuwa!
Dwudziestoletni bracia moi!
Dwudziestoletnie moje siostry!
Śpiewam falliczną, tryumfalną Pieśń!
"Pieśń falliczna"

Podobnie impulsywną dzikość odnajdziemy w głośnym wierszu "Wiosna. Dytyramb", będącym wulgarną, pełną brzydoty i ekspresji jazdą bez trzymanki o popędzie seksualnym ogarniającym nieokiełznany tłum, który szaleje w ekstatycznym tańcu. Tłum ogarnięty orgiastycznym szałem. Tłum obchodzący jurne święto, w czasie którego poczną sobą samców częstować samice!. Bo u Tuwima wiosna to nie zabłąkane, niczym owieczki, chmurki na błękitnym niebie i kołyszące się maki na wietrze, ale choroby weneryczne i zwierzęcy seks (stąd liczne animalizacje np. samico nabrzękła!, tłuste chrapy, brzuchate kobyły). Zamiast dziewic wpatrujących się w słońce, mamy czternastolatki (współczesne "galerianki") oddające się "obleśnym, trzęsącym się starcom". Zamiast słodkiego zapachu fiołków - smród miejskich ścieków i noworodki wrzucane do kloaki. Nie doznała wcześniej poezja polska takiego szoku. I nie znała takiego języka (np. obejmą śliskie, drżące łapy/I młodej piersi chciwie,; krzywych pędraków sromne nosicielki; Ty gnoju miasta). Jest obrazoburczo, dynamicznie i hałaśliwie, bo leksykalny zgiełk zapewniają onomatopeje (np. gwar, gwar, gwar, piski”, „szur, szur, szur") i eksklamacje („Przyj!”, „Gwałćcie!”, „Szalej!”).

Podtytuł „dytyramb” nawiązuje do pieśni pochwalnych ku czci greckiego boga wina i płodności Dionizosa. Podmiot liryczny jest - tak, jak w czasie Dionizji, którym towarzyszyły orgie, palenie ognisk i upijanie się - inspiratorem, kreującym wielkomiejski spektakl:

Faluj, straszliwa maso, po ulicach,
Wracaj od rogu, śmiej się, wariuj, szalej!

Swego czasu "Wiosnę" porównywano do skandalizujących "Dziejów grzechu" Żeromskiego (zbrodnia, chuć, gwałt, wyuzdanie i dzieciobójstwo). O ile powieść Żeromskiego to rozwleczona ramota, skondensowana energia utworu Tuwima razi poetycką ekspresją do dziś. Zupełnie jak "Oda do młodości" Mickiewicza.

Po traumie I wojny (w czasie której chłopcy, jak napisał Gałczyński, byli "nawozem pod tulipany") świat potrzebował radosnej afirmacji codzienności oraz hedonistycznej pasji życia. I wtedy pojawili się oni: młodzi i bezczelni (jesteśmy najprawdziwsi, najpotrzebniejsi i niezastąpieni). Skamandryci, czyli Tuwim i spółka, wyprowadzili poezję z zatęchłego salonu na rozkrzyczaną, pełną słonecznego blasku ulicę, na której słychać głośny tupot słów....

  KOLEJĄ I ONOMATOPEJĄ, CZYLI FIGLOLOGIA TUWIMA 

"Czegóż to nie wyczyniał ten szalony alchemik w swym lingwistycznym laboratorium?" – pytał z zazdrością Gustaw Herling-Grudziński. Tuwim uwielbia bawić się językiem, tworzy neologizmy, sięga do etymologicznych źródeł wyrazów, wydobywa ze studni zapomnienia archaizmy. Zamiast obrastać w tłuszcz woli obrastać w słowa:

Karmię zgłodniałe ciało
Słowami jak owocami;
Słowo jest mięsem i chlebem
"Słowo i ciało"

Tuwim to "słowiarz" czy – jak napisze w "Zieleni" – „słowowierca”, który odsłania, mówiąc jego metaforą, „podsłowie świata”. Dlatego najczęściej metaforyzowanym przez poetę słowem jest... "słowo" właśnie, bo:

Słowo jest winem i miodem
[…]
Miodem zaklętym
Pijana głowa,
Dlatego – sny.
"Słowo i ciało"

Przy tym jest świadom tego, że w swoim fachu ma mistrzowskie papiery i smykałkę do iście kuglarskich sztuczek:

Garść słów, żyjątek kolorowych,
Napłask w elipsę rzucam krągle,
Na pręty dźwięków metalowych
W biegu nadziewam je, jak żongler!
"Hokus-pokus"

Ten "Paganini polskiej mowy" z lekkością rozporządza osobliwościami językowymi - egzotyzmami, makaronizmami i homonimami:

A Józio w pysk, a Józia w mordę
I już w powietrzu pachnie mordem
"Kwiaty polskie"

Często sięga po wyliczenia dynamizujące wypowiedź:

Zbiry, katy, wyrzutki,
Wisielce, prostytutki,
Syfilitycy, nozownicy,
Łotry, złodzieje, chlacze wódki.
"Chrystus miasta"

oraz wykrzyknienia, dzięki którym wiersz zyskuje sprężysty charakter:

Dzika gra! Straszna gra!
Oczy płoną! Serce gorze!
Który? Dwóch nas być nie może!
Albo ty – albo ja.
Raz – dwa, raz – dwa!
Na noże!!
"Na noże"

Jego utwory charakteryzuje niezwykła trajektoria słów, bo pisze tak, by im "było ciasno,a myślom przestronnie". Ma dryg do budowania wielopiętrowych, zapierających dech w piersiach swą oryginalnością, metafor:

Wspiął się ocean grzywiasty spienionym koniem – ogromem,
Rży niebo zachłystem burzy, chmury żubrami w puszczy.
"Odyseusz"

czy obrazowych porównań:

Krwawiące ciosem bożym jak cesarskim cięciem:
Głowy, ostrym tasakiem słońca rozpłatane,
Łona, rozdarte słowem jak matka dziecięciem.
"Słowo i ciało"

Czasami pożycza też od modernistów, popularną w Młodej Polsce, synestezję: W ciepło niebieskie okna wycięto.

I to wszystko po to, by zabrać nas do swojego rozpędzonego pociągu. Pociągu do słów.

Jak wynika z powyższego wyliczenia, ten językowy prestidigitator ma niezwykłą łatwość pisania (Giętko, żywo splatają się moje myśli), genialnie metaforyzuje (jeszcze jeden przykład: Chmurny obrastam w burzę), splata nieoczywiste rymy, swobodnie rytmizuje tekst, czego dowodem jest także jego twórczość kabaretowa, choćby parodie i satyryczne scenki pisane dla teatrzyku "Qui Pro Quo". Co prawda Tuwim tę działalność (nazywał ją "czarnym codziennym chlebem") ukrywał za parawanem licznych pseudonimów (np. Schyzio Frenik, Mulek Róż, Korek i Amorek, Prof. Baltazar Dziwacki), ale po zdekonspirowaniu autora budziła ona powszechny zachwyt, o czym świadczą choćby słowa Tadeusza Boya-Żeleńskiego: "Cóż za bajeczny temperament u tego człowieka, aby tak od niechcenia lewą ręką rzucać owe drobiazgi, od których sala trzęsie się ze śmiechu".

O poczuciu humoru Tuwima świadczy fakt, że spod jego pióra wychodziły liczne dowcipne teksty, często w lapidarnej formie aforyzmów, obecne w polszczyźnie do dzisiaj:

Po­wie­dzieć ko­muś: idiota! – to nie obel­ga, lecz diagnoza.
Pchła – owad, który zszedł na psy.
Gratulacje – najpiękniejsza forma zawiści.

Nawet swojego psa nazwał pomysłowo i dźwięcznie - Dżońcio:

Codziennie w kącie kanapy siadam
I z moim Dżonciem gadam i gadam.

                                                                                    

Tuwim i Dżoncio, 1930, EAST NEWS,
Muzeum Literatury w Warszawie

Lingwistyczna kapela poety w pełni zagrała także w wierszach dla dzieci (np. fenomenalnie zrytmizowana "Lokomotywa" to nic innego jak wiersz-onomatopeja), bo Tuwim to...

DYRYGENT WIELKIEJ ORKIESTRY SŁÓW

Zainteresowanie muzyką wyniósł z domu rodzinnego, w którym matka "nuciła śliczne, stare piosenki". I mimo że w manifeście poetyckim skamandrytów z młodzieńczą dezynwolturą głosił: ”Precz z Filharmonią", to Tuwim tak zawiaduje słowami, by grały w niepowtarzalnym rytmie. Amerykański poeta Ezra Pound napisał: „Muzyka zaczyna zanikać, gdy odchodzi za daleko od tańca, poezja zaczyna zanikać, gdy odchodzi za daleko od muzyki”. Można powiedzieć, że u Tuwima poezja trzyma wręcz muzykę za rękę. W wierszu "Hymn librecisty" czytamy:

Zawód mój: librecista.
Ja pod melodię istnienia
Podkładam bezsporne teksty: anagramy twojego imienia.

Ta symbioza widoczna jest już na poziomie słownictwa np. w debiutanckim tomie "Czyhanie na Boga" blisko jedna trzecia słów ma związek z muzyką. O fascynacji materią dźwięków świadczą także tytuły wierszy: Symfonia wieków, Przeklęty śpiew, Madrygał, Melodia, Piosenka o kuchni czy Prośba o piosenkę (Aby ci, w których palnę, prosto w łeb dostali/Kulą z sześciostrzałowej, błyszczącej piosenki!). Poetę fascynuje brzmienie słowa, harmonia i dysonans (np. cykl "Słopiewnie" to „wariacje” na temat muzyczności słów). O fonii, jako nieodłącznym elemencie kształtującym poezję, pisał Tuwim w tekście pt. Atuli Mirohłady. Porównał tam pracę poety do... komponowania:

Słowa istnieją same przez się i dla siebie samych, a nam pod ich dźwięki, jak pod nuty, wpisywać wolno teksty uczuć i obrazowań albo też chłonąć samą eufonię, której składniki narastają na przebiegu rytmicznym wiersza, dając w rezultacie dwuwymiarowe zderzenie estetyczne.

Sam mógłby zacytować efektowny aforyzm francuskiego symbolisty Paula Valéry’ego: „Wiersz – to przedłużone wahanie pomiędzy dźwiękiem i sensem”. Dlatego często stosuje środki językowe uwypuklające muzyczność tekstu: instrumentację głoskową i eufonię (np. wiersz "Zieleń"), aliterację („woda Wanda wiślana”), onomatopeję („ćwirnie”), neologizm („dziwodzwony").

Uprawiał także Tuwim piosenkę sceniczną, w której tekst ujarzmia muzykę. Był autorem słów do popularnych w czasie XX-lecia międzywojennego tang. Jego utwory śpiewali między innymi Hanka Ordonówna, Mieczysław Fogg, Czesław Niemen czy Marek Grechuta. Wiele z nich stało się wielkimi szlagierami popularnymi do dziś („Miłość Ci wszystko wybaczy”, „Pokoik na Hożej”, „Pierwszy znak”, „Wspomnienie”) .

Tuwim jest autorem tekstów dających się elastycznie aktualizować. Byłby po stronie biednych, olewanych przez korporacje. Byłby rzecznikiem wielokulturowości - twierdzi lider grupy Rambo Jet, która nagrała płytę ze "społecznymi" wierszami patrona roku 2013. Po jego utwory sięgają muzycy rockowi, punkowi czy hip-hopowi. Np. wiersz "Do prostego człowieka", na początku XXI w. powrócił w interpretacji zespołu Akurat, chcącego wyrazić swój sprzeciw wobec wojny w Iraku (twoja jest krew, a ich jest nafta!). W 2010 roku ukazał się album grupy Buldog "Chrystus miasta"  zawierający interpretacje wierszy Tuwima, a zespół Pustki do jego słów na płytę "Poeci" nagrał utwór "Trawa". Jeden z mniej znanych tekstów Tuwima, napisany do żydowskiej melodii ludowej, „Abram, ja ci zagram!” przypomniał kilka lat temu Jazz Band Młynarski/ Masecki.

Chyba najbardziej oryginalny sposób na "czytanie" Tuwima znalazła "zbuntowana orkiestra podwórkowa" czyli krakowski zespół Hańba!. Zaproponował on na ciekawy koncept: punk rock nie powstał w Anglii w latach 70. XX wieku, lecz w burzliwych czasach II Rzeczypospolitej. Grupa punkową energię połączyła z ulicznym folklorem, co dało ekscytujący efekt. Do wierszy Tuwima Hańba! nagrała utwory: „Żandarm", „Żyda bić”, „Hoży i świeży” (w oryginale "Mój dzionek"). Trzy akordy, darcie mordy, a ile emocji!

Ale Tuwim - majster słowa - jest przede wszystkim ulubieńcem twórców hip-hopu. Nieprzypadkowo jeden z łódzkich raperów przybrał pseudonim... Tuwim. Inna łódzka raperka, Lilu, wzięła na warsztat "Lokomotywę" i w jej interpretacji dziecięcy wiersz zyskał niepokojąco zmysłowy charakter. Natomiast L.U.C. w utworze "Znów to szuranie" (połączonym z "Poza rzeczywistością/Zużyte wszystko" Witkacego) hipnotyzuje fuzją słów i dźwięków. Sięgnał po Tuwima także Fokus (kiedyś Paktofonika) w utworze "Całujcie mnie wszyscy w dupę". A "duchowy gangster" Bosski Roman na pytanie kogo uważa za najlepszego poetę w polskim rapie, bez wahania odpowiada: Juliana Tuwima.

DUPA TUWIMA [5]

Komu Tuwim pokazał dupę? Wszystkim. W "wierszu, w którym autor grzecznie, ale stanowczo uprasza liczne zastępy bliźnich, aby go w dupę pocałowali". Ten najbardziej hejterski utwór Tuwima znany jest również pod tytułami Absztyfikanci Grubej Berty (od pierwszych słów wiersza) i Całujcie mnie wszyscy w dupę (od wersu kończącego każdą zwrotkę). Zaskakujące wydawać się może, że pełen inwektyw prowokacyjny manifest początkowo nie wywołał obyczajowego skandalu. Z prostego powodu. Został wydany zaledwie w liczbie 35 egzemplarzy.

Na miano obrazoburcy Tuwim zasłużył już sobie wcześniej. Po opublikowaniu przez czasopismo literackie "Pro Arte et Studio" utworu "Wiosna. Dytyramb" nazwano go żydowskim pornografem (sam obwołał się autoironicznie „świntuchów hersztem”), a jedna z gazet pisała z oburzeniem: „Zdegenerowany pan Tuwim, odsłaniający w najwyuzdańszych wyrazach ohydę brudów miasta i roztaczający przed nimi woń miejskiej kloaki, oddziaływa na młode dusze jak najzjadliwsza trucizna”.

Wiadro pomyj wylano także na Tuwima po opublikowaniu wiersza "Do prostego człowieka". Utwór będący - podobnie jak powieść „Na Zachodzie bez zmian” Remarque'a - pacyfistycznym protestem przeciwko wojnie, uznano za "propagandę zgnilizny wewnętrznej" i nawoływanie do dezercji. W jednym z listów Tuwim tłumaczył, że został źle zrozumiany, aż w końcu zmęczony biciem się w piersi, stwierdził: Pies im plugawe mordy lizał.

Protesty przeciwko poezji Tuwima przybierały niekiedy bardziej radykalny charakter, np. podczas wieczoru w Drohobyczu został obrzucony jajkami i zgniłymi jabłkami, a po wygłoszeniu przez autora w kawiarni "Pod Picadorem" wiersza Giełdziarze, interweniować musiała policja. Broniła poety przed agresją... Żydów, oburzonych frazami: Chamy, bydło spasione czy Próżniaki! Parszywce!. Jedne wiersze wywoływały ataki polskich nacjonalistów, inne - nacjonalistów żydowskich. („Dla antysemitów jestem Żydem, a moja poezja jest żydowska. Dla Żydów – nacjonalistów jestem renegatem i zdrajcą").

Oprócz wierszy "pornograficznych" i "antypolskich" ma Tuwim na koncie także utwory będące - a jakże! - "obrazą uczuć religijnych". Stoisz z włosem zbielałym nad tłumem, co łaje i wrzeszczy” – pisała w „Piosence dla Tuwima” Kazimiera Iłłakowiczówna, a jej utwór był reakcją na kampanię przeciwko "żydkowi łódzkiemu" po opublikowaniu przez niego „Litanii", w której rzekomo dopuścił się bluźnierstwa wobec religii katolickiej.

Podobne zarzuty formułowano pod adresem katastroficznego poematu "Bal w operze", będącego - zdaniem Czesława Miłosza - „modlitwą do Boga o nieistnienie” i krytyką współczesnego świata pogrążonego w bezmyślnej pogoni za "pieniędzmi, seksem i obżarstwem":

Przy bufecie - żłopanina,
Parskanina, mlaskanina,
(...)
Seksualny kontredansik:
Na momencik, na kwadransik.

"Rzecz "jest grubo pornograficzna" ocenili krytycy po publikacji fragmentów poematu. Utwór rozpoczynają cytaty z biblijnej "Apokalipsy św. Jana", ale chwilę potem obrazoburczo zostają zderzone z inicjalną frazą:

Dzisiaj wielki bal w Operze! (...)
Wszelka dziwka majtki pierze.

Kontrowersje dotyczące treści i języka (Tuwima uznano za eksperta w dziedzinie "świniologii") spowodowały, że poemat napisany w 1936 roku, w całości został wydany dopiero w roku 1982.

"Kto raz się zgodził nieść swój krzyż, tego nań wiecznie wbijać będą”. Te (lekko zniekształcone) słowa z wiersza rosyjskiego poety Mikołaja Mińskiego, podobno powtarzał Tuwim wiele razy...

DOWÓD NA ISTNIENIE BOGA

Józef Wittlin, w międzywojniu bliski przyjaciel poety, mawiał, że Tuwim jest dowodem na istnienia Boga, bo niemożliwe, żeby taki głupi człowiek był tak wielkim poetą. Podobny rys osobowości Tuwima znajdziemy również we wspomnieniach skamandryty Kazimierza Wierzyńskiego, który pisał bez ogródek:

"Jakiż to był ograniczony człowiek, można z nim było mówić tylko o myszach, o czarownicach, o różnych dziwactwach - i o wierszach, i wtedy była rozkosz. Czysta wściekłość mnie bierze na myśl, że można być świetnym poetą i bardzo głupim człowiekiem. Irytujące, a jednak prawdziwe. On był wielki i głupi".

Jeszcze mniej powściągliwy w słowach, pisząc satyryczną fraszkę, był Marian Hemar (pracował z Tuwimem w kabarecie literackim „Qui Pro Quo”):

Niestety zmienił się mistrz pióra,
Bo kiedyś miał na twarzy myszkę. Dziś ma szczura.

Skąd ta niechęć niedawnych kolegów? Tuwim po powrocie do kraju (czerwiec 1946r.) stał się zapalczywym komunistą, za co socjalistyczna władza nagrodziła go niemałym apartamentem oraz samochodem z kierowcą (w powojennej Warszawie był to ewenement). Poeta w zamian lojalnie deklarował swoje poparcie dla komunistycznych władz, zgodził się nawet ocenzurować „Kwiaty polskie” (ukazały się w 1949 roku), ale pisał bardzo mało – przez siedem lat jego życia w PRL-u powstało ledwie 12 anemicznych i wartych zapomnienia wierszy.

Także w "życiu pozagrobowym" Tuwimowi nie udało uwolnić się od polityki. Tylko w ostatnich latach jego słowa były kilkakrotnie cytowane z mównicy sejmowej, a nazwa partii Prawo i Sprawiedliwość nawiązuje do dwuwersu zamykającego wiersz "Modlitwa": 

Niech prawo zawsze prawo znaczy,
A sprawiedliwość – sprawiedliwość.

No właśnie. Niech...

Jarosław Olczak

 

1. Tak Tuwima nazwał Józef Wittlin

2. O Tuwimie pisałem wcześniej w artykułach: http://lkh.zsz-ozorkow.org/jezyk-polski/82-niebezpieczne-zwiazki-o-matematyce-jezyku-i-literaturze oraz http://lkh.zsz-ozorkow.org/jezyk-polski/67-kutas-mickiewicza-czyli-o-wulgaryzmach

3. Cytat z wiersza Tuwima "Zieleń"

4. Cytat z wiersza Kazimierza Wierzyńskiego "Heroica"

5. Na początku 2013 roku odsłonięto w Łodzi... "Dupę Tuwima". Zajęła ona miejsce przy schodach prowadzących do Kina Charlie. Była to rzeźba autorstwa grupy artystycznej B.I.E.D.A. (spotkała się ze sprzeciwem Fundacji im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim).

 

BIBLIOGRAFIA

Ryszard Bonisławski, Łódź Juliana Tuwima. Łódzkie korzenie poety, Łódź 2013

Ewa Borkowska, Muzyczne interpretacje twórczości poetyckiej Juliana Tuwima. Poeta „tekściarz”? Tuwim w obiegu popularnym [w]: M. Tramer, A. Wójtowicz (red.), Reinterpretacje, Katowice 2015

Barbara Gumułka, Metaforyka Juliana Tuwima (Analiza lingwistyczna), Kraków 2019

Piotr Matywiecki, Twarz Tuwima, Warszawa 2007

Milena Osiurak, Muzyczność poezji Juliana Tuwima, Katowice 2009

Krystyna Ratajska, Spór o "Wiosnę" Juliana Tuwima, "Prace Polonistyczne" 51/1996

Antoni Słonimski, Alfabet wspomnień, Warszawa 1989

Michał Traczyk, Po co piosence poezja Tuwima, "Prace Polonistyczne", 75/2020

Julian Tuwim, Wiersze zebrane, Warszawa 1975

Joanna Ukleja : „Jeszcze! Jeszcze! I jeszcze!...”, czyli o związku seksu z ekonomią, Antologia prowokacji. Morsztyn oraz wiek XX. Warsztaty literaturoznawcze, Katowice 2011

https://wiez.pl/2017/09/13/tuwim-czlowiek-zaczarowany/

https://hist.ly/felieton/julian-tuwim-hejter-i-pornograf/

https://culture.pl/pl/artykul/10-twarzy-tuwima

Drukuj E-mail